Wakacje na prawie wsi

Wakacje na prawie wsi

Moja bardzo dobra koleżanka pojechała kiedyś na wakacje z rodzicami nad morze. Może to kogoś dziwić, ale pojechali nad polskie Morze Bałtyckie. Dziewczyna ucieszyła się bardzo, bo myślała, że będą mieszkać w jakimś apartamencie na plaży. Ku jej rozczarowaniu zamieszkali na obrzeżach miejscowości, gdzie na plażę trzeba było dojeżdżać, albo iść piechotą około godziny. Okazało się, ze jej rodzice zdecydowali się tego roku na agroturystykę. Na co dzień mieszkali w dużym, zaludnionym i głośnym mieście. W bliku nie mieli takich przestrzeni a tym bardziej świeżego powietrza, zwierząt i swobody. Córka niestety nadal była niezadowolona. Po kilku dniach zaczęło jej się podobać. Stwierdziła, że fajnie jest wyjść sobie z domu i móc pogłaskać psa, kota, krowę, czy inne zwierzęta. Można było pożyczyć rower i jechać na wycieczkę, tak naprawdę w nieznane. Koleżanka zaczęła doceniać wakacje w agroturystyce. Nigdy nie myślała, że na „prawie wsi” może być tak ciekawie, na przykład przy robieniu wieczornego ogniska i smażeniu kiełbasek wraz z gospodarzami. Wyglądało tam jak na prawdziwej wsi, a przecież było to na obrzeżach miasta. Cudowne plenery dodawały tylko tajemniczości temu wyjazdowi. Dziewczyna nawet zaczęła jeździć konno, gdzie zawsze wydawało jej się, że boi się tak ogromnych zwierząt. Było to dla niej coś niesamowitego. Wspomina te wakacje, jako najlepsze w jej dotychczasowym życiu. Pomimo tego, że nie wylegiwała się na plaży wróciła do domu bardzo opalona.